SIEDZIAŁAM W KOMNACIE...
Siedziałam w komnacie i oczekiwałam, ale sama nie wiem na co. Tu - w pałacu w Kefie nie ma dużo zajęć. Nagle usłyszałam krzyk strażnika Destur! Alemsah Osman Sultan hazretleri. Wstałam po czym ukłoniłam się przed sułtanką.-Witaj, pani. Jak się dziś miewasz? Nie nudzisz się w Kefie Sarayi? Nadal się dziwię czemu poświęcasz się dla Sehzade Osmana. Mieszkasz z nami w Kefie, choć możesz razem z ojcem i matką w Stambule.
-Wiesz, Humasah... Póki co musze pilnować Osmana. Moja matka - Gulbahar Hatun - nie chce tu przyjechać... Woli zostać przy ojcu.
-Wiesz, że nie musisz. Jestem tu ja, a nawet Ayse Hatun - możemy nim zawładnąć. Bałabym się bardziej o Sehzade Muhsina - on ma dopiero 13 lat, a Osman 20.
-A jak się czuje mój maluszek Korkut? Później odwiedzę też Uveysa i Sahfiye u Ayse. Osman bardzo Cię kocha. Jesteś pierwszą kobietą, którą zwą sułtanką, choć nie jest nawet żoną książęcą. Ayse nią jest, urodziła dwoje dzieci, ale nadal jest Hatun.
-Korkut śpi sultanam.
-A więc nie będę przeszkadzać Humasah. Jeśli chcesz, przyjdź do mnie później - wyjdziemy do ogrodu.
-Dobrze, pani.
Sułtanka Alemsah wyszła, po czym ja usiadłam na ottomanie. Nagle usłyszałam pukanie. Podeszłam do drzwi, przy których stała Gulne Hatun moja służąca. Uchyliłam po cichu drzwi, po czym ujrzałam Ayse Hatun.
-Ayse Hatun? Co Cię tutaj sprowadza?
-Sehzade wyjechał, a nasz seraj jest otoczony - musimy uciekać Humasah! Uciekać! Bo inaczej poleje się krew! Krew!
-Oczywiście, Ayse. Muszę wziąć tylko Sehzade Korkuta. Ostrzeż sułtankę Alemsah, a potem weź dzieci!
CDN
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz