Kolejny dzień nadszedł szybko. Ja wstałam z łóżka tuż o świcie, po czym udałam się do komnaty Osmana. Gdy już do niej dotarłam przekazałam strażnikowi polecenie, by powiadomił księcia o mym przybyciu. Ten wnet wszedł komnaty, po chwili wracając "Możesz wejść, pani" powiedział. Weszłam do komnaty pewnie.
-Sehzadim, Muskardinis. Wesołego poranka.
-Humasahim! Zdziwiłem się, że tak wcześnie wstałaś.
-W sumie ja też.
-Usiądź
Usiadłam na książęcej otomanie.
-Ciekawe czy urodzę kolejnego księcia, czy kolejną sułtankę. Nur by miała siostrę.
-Widzisz. Ty lub Alemsah nadacie dziecku imię. Ja będę musiał za niedługo wyjechać. Szczerze mówiąc jeszcze dzisiaj.
Słysząc słowa księcia zagotowało się we mnie
-Dokąd tymrazem? Hym?! Jestem w ósmym miesiącu ciąży, a Ty wprost wyjeżdżasz. Może znów do Aydinu? Znowu będziemy uciekać do Brasyi? Teraz będzie trudniej!
-Wyjeżdżam na ruś do Mengli Giraya, w sprawach państwowych. Ty zamieszkasz tymczasem w Edirne.
-Hym?! Sprawy państwowe...
-Jeśli to wszystko możesz odejść.
Wybiegłam z komnaty nawet się nie kłaniając. Co on znowu sobie myśli?! Ale wyjadę do Edirne. - powiedziałam sama do siebie. Pobiegłam w stronę komnaty Ayse. Wbiegłam do niej krzycząc "Ayse pakujemy się! Jedziemy do Edirne na śmierć!"
-Humasah?! Co się stało?!
-Nasz Sehzade wyjeżdża sobie na Ruś. Mamy wyjechać do Edirne. Pakujmy się! Wyjedziemy jeszcze dziś!
Wybiegłam z komnaty Ayse, kierując się do swojej. Pospiesznie spakowałam wszystkie rzeczy, po czym krzyknęłam "Agalar! Przygotujcie duży powóz!"
CIĄG DALSZY NASTĄPI
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz